środa, 4 lutego 2015

2

-To niesamowite ,że mieszkasz w tym bloku co ja -zaśmiała się szatynka.
Spojrzałam na nią przez chwile ale szybko odwróciłam głowę.
Weszłam przez ciemne drzwi i przeszłam obok pani.Adams posyłając jej jedynie
krótki uśmiech.
-To niesamowite ,że nigdy cię wcześniej nie wiedziałam -rzuciłam z przekąsem.
-Często wyjeżdżam -zaśmiała się sztucznie.
Coś mi nie pasowało w tej dziewczynie a mówić "coś" mam na myśli  wszystko.
Chwile szłyśmy z ciszy pokonując kolejne schodki.
-To właściwie gdzie mieszkasz ? - zapytałam gdy minęliśmy 2 piętro.
-Tutaj -powiedziała szybko wskazując na drzwi.
Spojrzałam na nią otwierając szerzej oczy.
-Jak to ? Tutaj mieszka Pani Mathew -oznajmiłam
-Tak to moja babcia.Tak moja babcia -powiedziała szybko.
-Uh.Nigdy nie wspominała o dzieciach a tym bardziej o wnukach.
Zagryzłam nerwowo wargę.
-Poczekam aż wejdziesz -uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
Widziałam przez chwile niezadowolenie na jej twarzy ale puściłam to mimowolnie.
-Dziękuję ,jesteś strasznie miła-zaśmiała się - a ty gdzie mieszkasz ?
-Wyżej -powiedziałam na odczepne
-Ah.To na razie -powiedziała dalej stojąc w miejscu.
-Ok pa.Poczekam chwile
Dziewczyna zmieniła uśmiech w grymas ale po chwili zapukała do drzwi.
Czekam aż ktoś otworzy a właściwie to pani Mathew.
Nagle drzwi zaskrzypiały a w progu pojawiła się niska postać siwej kobiety.
-Dzie..-zaczęła ale szatynka natychmiast jej przerwała
-Cześć babciu -pisnęła wręcz wchodząc szybko do mieszkania nie dając dojść do słowa pani.

Weszłam do mieszkania dalej zastanawiając się nad sytuacją która miała miejsce zaledwie chwile temu.Związałam włosy w koka i ruszyłam do kuchni.
Uśmiechnęłam się gdy mój wzrok padł na butelkę soku która stałą na blacie.
Chwyciłam ją w dłoń a w drugiej umieściłam szklankę.
Przechodząc przez salon ruszyłam swojego pokoju.
Nie był on wielki ale spełniał moje oczekiwania.
Usiadłam na łóżku sięgając po pilota od telewizora.
Jęknęłam cicho kiedy zobaczyłam jakieś głupie reality show.
Westchnęłam i wyciągnęłam rękę w kierunku torby.
Zanurzyłam dłoń i miałam wyciągnąć telefon gdy poczułam szorstki materiał pod opuszkami moich palców.Potrząsnęłam głową i przyciągnęłam dłoń do siebie.
Zmieszałam się gdy zauważyłam małą złożoną karteczkę.
Przekręciłam głowę na bok i rozłożyłam  ją.

"Twój czas nadszedł"

Wstrzymałam oddech widząc literki ułożone w jedno zdanie,trzy słowa,16 liter.
Przez głowę przeleciało mi mnóstwo myśli.
Skąd ta kartka ? Kto jest nadawcą ? I czy aby to ja jestem jej odbiorcą ?
Westchnęłam głośno gdyż nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z tych pytań.
Poprawiłam się na łóżku chociaż nie było mi niewygodnie.
Analizowałam wszystkie możliwe momenty kiedy karteczka mogła znaleźć się w mojej torbie.
Niestety nic nie przyszło mi do głowy.
Jęknęłam cicho czując się bezradna.
Zastanawiałam się czy powiedzieć o tym rodzicom czy może odpuścić.

-Hej mamo -powiedziałam cicho.
-Hej skarbie coś się stało ,że dzwonisz ? -zapytała a ja słyszałam jak głos jej drży.
-Nie nic -skłamałam
-Po prostu chciałam się spytać kiedy będziecie w domu z tatą 
-Och skarbie -jęknęła -dzisiaj nie wrócimy do domu,zostawiłam ci kartkę w kuchni przecież.
Zdezorientowana wstałam z łózka i szybko ruszyłam przez hol w kierunku salonu a następnie kuchni.
Nerwowo rozejrzałam się po kuchni ale nie zauważyłam żadnego papieru.
-Nie ma -próbowałam opanować głos.
-Jak nie ma ? -zapytała -powiesiłam na lodówce z boku.
Gdy usłyszałam słowa matki natychmiast ruszyłam do lodówki i zauważyłam biały świstek.
Odetchnęłam z ulgą czując szorstkość pod opuszkami palców.
-Jest 
-Co ty taka nerwowa ,stało się coś ? -zapytała niepewnie.
-Nie,wszystko w porządku.
-Okey.To do zobaczenia jutro,kochamy cię skarbie 
-Ja was też -powiedziałam i wcisnęłam czerwony przycisk tym samym kończąc rozmowę ze swoją matką.
Spojrzałam przelotnie na papier w mojej dłoni a następnie zwinęłam go w kulkę i wyrzuciłam do kosza.
Przeciągnęłam się stojąc na środku kuchni a potem delikatnie ziewnęłam.
Już bardziej spokojna ruszyłam do swojego pokoju po drodze  zamykając drzwi wejściowe.
Chwyciłam swoją piżamkę która składającą  się z szortów i koszulki  logo Chicago Bulls.
Mój tata wręcz ich kochał przez co zaraził również mnie.
Ruszyłam nogami i już po chwili stałam po środku łazienki.
Rozpuściłam włosy i przemyłam twarz tonikiem,zmywając tym samym resztki tuszu.
Rozebrałam się i weszłam pod ciepły strumień wody który zdążyłam ustawić wcześniej.
Umyłam włosy a następnie ciało.
Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem.
Popsikałam dezodorantem a potem ubrałam w strój do spania.
Ruszyłam prosto do łóżka.
Opadłam na poduszkę i zasnęłam.


Obudziło mnie mocne walenie do drzwi,które po chwili ucichło.Szybko zerwałam się z materaca i ruszyłam do drzwi wejściowych.
Niepewnie przekręciłam klucz i delikatnie wysunęłam głowę przez framugę.
Gdy nikogo nie zauważyłam otworzyłam je szerzej wychodząc na klatkę schodową.
Miałam spowrotem wejść do mieszkania gdy pod stopą poczułam dziwny dotyk.
Schyliłam się i sięgnęłam po karteczkę.

"Twoje życie to gra ,
ja mam jokera"


***

Jak się podoba ?
Mam nadzieję ,że nie ma dużo błędów ♥
Dziękuję za pierwsze komentarze ♥
Rozdział miał być dłuższy ale 
jakbym tak zrobiła to za szybko akcja by się zaczęła.
Czekam na waszą opinie ♥ 











3 komentarze:

  1. O kurde, robi się coraz ciekawiej ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. aww kocham Twój styl pisania!
    jestem ciekawa co będzie następnym, jest świetnie ♥
    aha, zapraszam do siebie na 6 rozdział <3
    http://hemmingseight.blogspot.com/2015/02/6-rozdzia_8.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale tu fajnie u ciebie. Jestem 5sosfam toteż opowiadania o (w tym przypadku) Luke'u bardzo do mnie przemawiają. Ciekawie się wszystko zaczyna. Jestem ciekawa kto podrzucił tą karteczkę :)
    pozdrawiam serdecznie

    http://scar-never-fade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy