piątek, 13 lutego 2015

3.



***

Weszłam do kuchni i uśmiechnęłam się widząc postać matki.Jednak nie pokój po raz kolejny pojawił się we mnie.
Przełknęłam ostrożnie ślinę,ruszyłam w kierunku kobiety która zafascynowana była książką który aktualnie leżałam w jej dłoni.
-Mamo -odchrząknęłam
-Tak ? -uniosła brwi odrywając wzrok od kartek papieru.
-Pamiętasz panią Mathew ? -zapytałam bawiąc się nerwowo rąbkiem koszulki.
-Tak ,pamiętam to ta staruszka która mieszka na 2 piętrze ? 
-Tak to ona. Chciałam się zapytać czy wiesz coś więcej na jej temat -wymusiłam uśmiech.
-Wiesz co skarbie.Wiem nie wiele ale coś się stało ? -zapytała łapiąc za moją dłoń i przyciągając bliżej siebie.
-Nie ...tylko potrzebuje paru informacji o życiu starszych osób.-zakasłałam.
-Spróbuje czegoś się dowiedzieć od pani z dołu.
Skinęłam głową i wyszłam z kuchni.Ruszyłam prosto do swojego pokoju po drodze gniotąc papier na którym była napisałam wiadomość.

Powiedzenie ,że się bałam było tylko cząstkowe.Byłam przerażona.
Nie rozumiałam nic z dostarczonych mi wiadomości.
Mogę to tylko zwykła pomyłka a tak na prawdę to nie jest do mnie.
Jestem strasznie przewrażliwiona ostatnio i może wyolbrzymiam niektóre rzeczy.
Tak to z pewnością tylko moja wyobraźnia.
Odetchnęłam głośno i chwyciłam za torebkę i poprawiłam koszulkę którą teraz miałam na sobie.
Zeszłam na dół i pośpiesznie założyłam parę butów.
Wyszłam z mieszkania prosto na klatkę schodową. Poprawiłam delikatnie włosy i ruszyłam schodami w dół.Gdy dotarłam na 2 piętro ,przystanęłam i spojrzałam na drzwi od mieszkania starszej pani.Było przeraźliwie cicho i to w całym bloku co było dziwne.
Na ogół słychać było jakiś krzyk czy może płacz dziecka a teraz ?
Została tylko przerażająca cisza.
Potrząsnęłam głową i kontynuowałam wędrówkę w dół.
 
Popchnęłam drzwi ,uśmiechnęłam się pod nosem słysząc znajomy dzwoneczek.
Skinęłam głową w kierunku sprzedawcy.
Często odwiedzałam to miejsce.Nie dość ,że mieściła się tutaj księgarnia to na drugiej części sklepy ,bardziej oddalonej od lady poukładane były starannie płyty muzyczne i plakaty różnych zespołów i gwiazd.
Poprawiłam ramiączko od torby i nogi poniosły mnie w oddalonym kierunku.
Gdy doszłam do pożądanej alejki natychmiast zaczęłam wzrokiem wyszukiwać albumu.
Jęknęłam gdy zauważyłam wybraną okładkę na górnej półce.
Obejrzałam się wokół siebie ale nie było żadnego pracownika.
Wzruszyłam ramionami i postawiłam jedną nogę na dolnej półce,potem kolejną na półce wyżej.
Wyciągnęłam rękę przed siebie i chwyciłam na plastik.
Poczułam nagły podmuch wiatru i już po chwili leżałam na pupie w parterze.
Podniosłam swój wzrok,spoczął on na szatynce która stała obok mnie teraz.
-Nie chciałam cię wystraszyć - powiedziała zakładając dłonie na pierś.
-Nie wystraszyłaś.-odpowiedziałam bez entuzjazmu.
-To czemu spadłaś ? -zapytała wskazując na regał
-Straciłam równowagę - syknęłam.
-Okey -ucięła krótko.
Spojrzała najpierw na mnie a następnie na album który trzymałam kurczowo w swojej małej dłoni.
Uniosłam brew w odpowiedzi  na jej dziwne zachowanie chociaż ona od początku jest dziwna
-Też słucham Nickelback -powiedziała wskazując na krążek.
-Jak tam u babci ? -zapytałam nie miło
-Dobrze -opowiedziała niepewnie 
-Na razie Victorio -powiedziałam odwracając się na pięcie i ruszyłam do kas.
Posłałam lekki uśmiech w stronę sprzedawcy i podałam opakowanie.
Odpowiedział mi tym samym i wpisał coś na komputerze.
Uniósł delikatnie wzrok na moją osobę ale przez chwile jakby spoglądał w oddalony punkt.
Zbladł.Szybko odwrócił wzrok i schował głowę w monitorze.
Odwróciłam się za siebie ale nikogo nie zauważyłam.
Powoli wróciłam wzrokiem na postać przede mną.
Zapłaciłam należną kwotę i wyszłam ze sklepu.

- Mamo co się dzieje ? -zapytałam gdy znalazłam się pod blokiem.
Spojrzałam na tłum ludzi obok i karetkę.
Była tu również straż pożarna i policja.
Byłam strasznie zdezorientowana.
-Ktoś podłożył ogień w bloku -powiedziała wystraszona.
-Nasze mieszkanie spłonęło ? -niemalże wrzasnęłam.
-Nie ucierpiało tylko mieszkanie pani Mathew..
-Mathew ? -zapytałam 
-Tak.
-Sprawdziłaś to o co cię prosiłam ? 
-Tak rozmawiałam z kilkoma osobami.Pani Mathew miała syna ale on zginął gdy miał zaledwie 8 lat.
Potem rozwiodła się z mężem i zamieszkała tutaj.Nikogo nie ma -powiedziała 
-Gdzie pani Mathew ? -zapytałam nerwowo.
Nie to nie możliwe.Czyli kim jest Victoria ?
Przecież podobno jest jej wnuczką ale jeżeli jej syn miał tylko 8 lat to..
Niemożliwe aby miała wnuki a fakt ,że jest sama burzy wszystkie moje dotychczasowe teorie.
Rozglądałam się nerwowo po okolicy próbując odszukać postać starszej pani.
Kto mógł podpalić jej mieszkanie ? 
Ona nikogo nigdy nie wpuszcza tak łatwo.
A może kobieta sama przez przypadek spowodowała pożar.
Gdy zauważyłam jej siwe włosy na noszach natychmiast podbiegłam w jej kierunku.
Tłum zbierał się coraz większy a syreny tylko wszystkich ogłuszały.
-Przepraszam -powiedziała przechodząc obok sanitariusza.
Podeszłam do karetki i spojrzałam na bladą twarz pani Mathew.
-Jest pani kimś z rodziny ? -zapytał odpychając mnie od kobiety.
Ja w tym czasie złapałam z nią kontakt wzrokowy.
Otworzyła szerzej oczy i natychmiast starała się ściągnąć z twarzy maskę.
 Pomogłam jej i spuściłam głowę minimalnie w dół.
-Co się stało ?-zapytałam powoli.
Wzruszyła delikatnie ramionami aby następnie złapać mnie za dłoń.
Ścisnęła ją i spojrzała w moje oczy.
-Uciekaj póki możesz -szepnęła i z powrotem założyłam maskę tlenową.
Nim miałam okazję się odezwać zostałam odsunięta od siwowłosej.
Wsadzoną ją do karetki i ruszono pojazdem.

Przedzierałam się przez tłum próbując dostać się do matki.
Niestety na marne,Wokół mnie gromadziło się wiele ludzi ,od zawsze miałam straszne problemy z kierunkami.Gubiłam się często co mnie bardzo irytowało.
Najgorzej było w tłumie osób.Wtedy całkowicie nie panowałam nad wszystkim.
Przed oczami mignęła mi postać moje ojca.
Zyskując nadzieję,ruszyłam w jego kierunku .
Nim się obejrzałam zniknął wśród ludzi a mi robiło się coraz cieplej.
Zaczęłam płytko oddychać ,potrzebowałam powietrza,potrzebowałam własnej przestrzeni.
Zaczęłam panikować,nie zważając na ludzi zaczęłam taranować sobie drogę.
Włosy wchodziły mi na twarz co utrudniało mi ruch.
Potknęłam się ale szybko zyskałam znów równowagę.
Rozejrzałam się i dostrzegłam puste spojrzenie Victorii.
Wzięłam głęboki oddech gdy ruszyła w moim kierunku.

 Uciekaj

Posłuchałam sama siebie i przeniosłam swój ciężar na jedną nogę a potem na drugą.
Znów przedzierałam się przez tłum,nerwowo rozglądałam się za kimkolwiek znanym mi.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie a potem żelazny uścisk na moim ramieniu.
Próbowałam się wyrwać oprawcy ale nie byłam w stanie.
Miałam zbyt mało siły.
Spróbowałam odwrócić się do tyłu ale nie pozwolono mi na to.
Byłam pchana w nieznanym mi kierunku.Wciąż łapałam powietrze a oddech był płytki.
Denerwowałam się coraz bardziej,bałam się,nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Gdy tłum zaczął się rozluźniać ,uścisk na moim przed ramieniu zaostrzył się 
a ja sama zostałam mocnej dociśnięta do klatki piersiowej osoby za mną.
Był to chłopak lub mężczyzna.
Po dotyku wiedziałam ,że ma dużo siły.
W porównaniu do mnie.
Próbowałam się wyrwać ale nie miałam nawet jak.
Miotałam się,stawałam się to wszystko było niczym w stosunku do jego osoby.
-Przepraszam -usłyszałam szept na uchem.
Otworzyłam szerzej oczy zdziwiona jego słowami.
Za co mnie przeprasza ?
Może chce mnie puścić ?
Przygotowałam się na jego brak dotyku ale jedyne co poczułam do nagłe szarpnięcie i jak ktoś zakłada mi materiał na oczy.
Znów zaczęłam się szarpać ale tym razem poczułam uszczypnięcie w zgięciu łokcia.

To była igła...
Ktoś mi coś podał...


***

Mam nadzieję ,że podoba wam się fabuła ♥
Dziękuję za pierwsze komentarze i mam ogromną prośbę.
Jeżeli macie macie możliwość podawajcie tego bloga dalej ♥










1 komentarz:

Obserwatorzy