- Od teraz będziesz tutaj -powiedział do mnie Ashton
Jestem dokładnie pomiędzy ich pokojami.Z tego co mi powiedział.
Obok mnie i na przeciw są dwa pokoje do każdego mam zakaz wejścia.
Oh przepraszam ja ogólnie to mam zakaz wyjścia z tego pokoju no chyba ,że mnie
sami wypuszczą.
Losers
sobota, 2 maja 2015
środa, 18 marca 2015
6 (wybór)
-Długo jeszcze ona ma tam siedzieć ? -usłyszałam głos za drzwi
-Tyle ile trzeba - czyjeś warknięcie wywołało ciarki na mojej skórze
Znów zapanowała cisza w całym tym cholernym domu.Tuż po tym jak
próbowałam uciec blondyn zawołał Michaela i ten zabrał mnie do pokoju.
Powiedział ,że z bólem serca musi mnie zamknąć.Widziałam ,że nie czuł się z tym okey.
Zastanawiałam się czemu wszedł w takie coś skoro jego serce jest dobre ?
-Tyle ile trzeba - czyjeś warknięcie wywołało ciarki na mojej skórze
Znów zapanowała cisza w całym tym cholernym domu.Tuż po tym jak
próbowałam uciec blondyn zawołał Michaela i ten zabrał mnie do pokoju.
Powiedział ,że z bólem serca musi mnie zamknąć.Widziałam ,że nie czuł się z tym okey.
Zastanawiałam się czemu wszedł w takie coś skoro jego serce jest dobre ?
wtorek, 24 lutego 2015
5 + Informowani
Przełożyłam jedną nogę przez nogawkę spodni,które zresztą były na mnie i tak za duże.
Westchnęłam i przełożyłam koszulkę przez głowę.Chwyciłam za rozciągnięta gumkę która
spoczywała na moim nadgarstku.Związałam włosy w wysokiego kucyka i ochlapałam twarz wodą.
Wyszłam z łazienki.Usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się swoją czarną bransoletką.
Zagryzłam wargę i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
Siedziałam na zwykłym łóżku z czarną pościelą.Kolory ścian był utrzymane w szarości i bieli a
jedynym źródłem światła była lampka przy szafce obok łóżka.
Była też mała szafa ale nic poza tym.
Westchnęłam i przełożyłam koszulkę przez głowę.Chwyciłam za rozciągnięta gumkę która
spoczywała na moim nadgarstku.Związałam włosy w wysokiego kucyka i ochlapałam twarz wodą.
Wyszłam z łazienki.Usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się swoją czarną bransoletką.
Zagryzłam wargę i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
Siedziałam na zwykłym łóżku z czarną pościelą.Kolory ścian był utrzymane w szarości i bieli a
jedynym źródłem światła była lampka przy szafce obok łóżka.
Była też mała szafa ale nic poza tym.
czwartek, 19 lutego 2015
4
***
Czerwono włosy spojrzał na ciało szatynkę które bezwładnie leżało na tylnym siedzeniu.
Przełkną nerwowo ślinę i spojrzał na swoją przyjaciółkę.
-Czy my na pewno dobrze robimy ? -zapytał poprawiając się na fotelu.
-A widzisz inne wyjście? Osiągnęliśmy cel teraz wystarczy czekać -odpowiedziała nie odrywając wzroku od jezdni po której obecnie się poruszali.
Chłopak westchnął i przeniósł spojrzenie na otaczający ich krajobraz.Mimo iż wszystko odbyło się bez komplikacji miał straszne wyrzuty sumienia.Nie chciał się przyznać przed Victorią ,bo w końcu on wielki Michael Clifford ma mieć wyrzuty ? Ten bez czuły dupek ,który odlicza tylko naboje ?
Jednak prawda jest zbyt ukryta,gdyby nie potrzeba pieniędzy i dachu nigdy nie związałby się z tym bagnem.Nigdy by nawet nie zaproponował tego reszcie.Byli niczym trzej muszkieterzy tylko ,że było ich czterech,mimo tego to nie zmieniało znaczenia tych słów.
Czerwono włosy spojrzał na ciało szatynkę które bezwładnie leżało na tylnym siedzeniu.
Przełkną nerwowo ślinę i spojrzał na swoją przyjaciółkę.
-Czy my na pewno dobrze robimy ? -zapytał poprawiając się na fotelu.
-A widzisz inne wyjście? Osiągnęliśmy cel teraz wystarczy czekać -odpowiedziała nie odrywając wzroku od jezdni po której obecnie się poruszali.
Chłopak westchnął i przeniósł spojrzenie na otaczający ich krajobraz.Mimo iż wszystko odbyło się bez komplikacji miał straszne wyrzuty sumienia.Nie chciał się przyznać przed Victorią ,bo w końcu on wielki Michael Clifford ma mieć wyrzuty ? Ten bez czuły dupek ,który odlicza tylko naboje ?
Jednak prawda jest zbyt ukryta,gdyby nie potrzeba pieniędzy i dachu nigdy nie związałby się z tym bagnem.Nigdy by nawet nie zaproponował tego reszcie.Byli niczym trzej muszkieterzy tylko ,że było ich czterech,mimo tego to nie zmieniało znaczenia tych słów.
piątek, 13 lutego 2015
3.
Weszłam do kuchni i uśmiechnęłam się widząc postać matki.Jednak nie pokój po raz kolejny pojawił się we mnie.
Przełknęłam ostrożnie ślinę,ruszyłam w kierunku kobiety która zafascynowana była książką który aktualnie leżałam w jej dłoni.
-Mamo -odchrząknęłam
-Tak ? -uniosła brwi odrywając wzrok od kartek papieru.
-Pamiętasz panią Mathew ? -zapytałam bawiąc się nerwowo rąbkiem koszulki.
-Tak ,pamiętam to ta staruszka która mieszka na 2 piętrze ?
-Tak to ona. Chciałam się zapytać czy wiesz coś więcej na jej temat -wymusiłam uśmiech.
-Wiesz co skarbie.Wiem nie wiele ale coś się stało ? -zapytała łapiąc za moją dłoń i przyciągając bliżej siebie.
-Nie ...tylko potrzebuje paru informacji o życiu starszych osób.-zakasłałam.
-Spróbuje czegoś się dowiedzieć od pani z dołu.
Skinęłam głową i wyszłam z kuchni.Ruszyłam prosto do swojego pokoju po drodze gniotąc papier na którym była napisałam wiadomość.
Powiedzenie ,że się bałam było tylko cząstkowe.Byłam przerażona.
Nie rozumiałam nic z dostarczonych mi wiadomości.
Mogę to tylko zwykła pomyłka a tak na prawdę to nie jest do mnie.
Jestem strasznie przewrażliwiona ostatnio i może wyolbrzymiam niektóre rzeczy.
Tak to z pewnością tylko moja wyobraźnia.
Odetchnęłam głośno i chwyciłam za torebkę i poprawiłam koszulkę którą teraz miałam na sobie.
Zeszłam na dół i pośpiesznie założyłam parę butów.
Wyszłam z mieszkania prosto na klatkę schodową. Poprawiłam delikatnie włosy i ruszyłam schodami w dół.Gdy dotarłam na 2 piętro ,przystanęłam i spojrzałam na drzwi od mieszkania starszej pani.Było przeraźliwie cicho i to w całym bloku co było dziwne.
Na ogół słychać było jakiś krzyk czy może płacz dziecka a teraz ?
Została tylko przerażająca cisza.
Potrząsnęłam głową i kontynuowałam wędrówkę w dół.
Popchnęłam drzwi ,uśmiechnęłam się pod nosem słysząc znajomy dzwoneczek.
Skinęłam głową w kierunku sprzedawcy.
Często odwiedzałam to miejsce.Nie dość ,że mieściła się tutaj księgarnia to na drugiej części sklepy ,bardziej oddalonej od lady poukładane były starannie płyty muzyczne i plakaty różnych zespołów i gwiazd.
Poprawiłam ramiączko od torby i nogi poniosły mnie w oddalonym kierunku.
Gdy doszłam do pożądanej alejki natychmiast zaczęłam wzrokiem wyszukiwać albumu.
Jęknęłam gdy zauważyłam wybraną okładkę na górnej półce.
Obejrzałam się wokół siebie ale nie było żadnego pracownika.
Wzruszyłam ramionami i postawiłam jedną nogę na dolnej półce,potem kolejną na półce wyżej.
Wyciągnęłam rękę przed siebie i chwyciłam na plastik.
Poczułam nagły podmuch wiatru i już po chwili leżałam na pupie w parterze.
Podniosłam swój wzrok,spoczął on na szatynce która stała obok mnie teraz.
-Nie chciałam cię wystraszyć - powiedziała zakładając dłonie na pierś.
-Nie wystraszyłaś.-odpowiedziałam bez entuzjazmu.
-To czemu spadłaś ? -zapytała wskazując na regał
-Straciłam równowagę - syknęłam.
-Okey -ucięła krótko.
Spojrzała najpierw na mnie a następnie na album który trzymałam kurczowo w swojej małej dłoni.
Uniosłam brew w odpowiedzi na jej dziwne zachowanie chociaż ona od początku jest dziwna
-Też słucham Nickelback -powiedziała wskazując na krążek.
-Jak tam u babci ? -zapytałam nie miło
-Dobrze -opowiedziała niepewnie
-Na razie Victorio -powiedziałam odwracając się na pięcie i ruszyłam do kas.
Posłałam lekki uśmiech w stronę sprzedawcy i podałam opakowanie.
Odpowiedział mi tym samym i wpisał coś na komputerze.
Uniósł delikatnie wzrok na moją osobę ale przez chwile jakby spoglądał w oddalony punkt.
Zbladł.Szybko odwrócił wzrok i schował głowę w monitorze.
Odwróciłam się za siebie ale nikogo nie zauważyłam.
Powoli wróciłam wzrokiem na postać przede mną.
Zapłaciłam należną kwotę i wyszłam ze sklepu.
- Mamo co się dzieje ? -zapytałam gdy znalazłam się pod blokiem.
Spojrzałam na tłum ludzi obok i karetkę.
Była tu również straż pożarna i policja.
Byłam strasznie zdezorientowana.
-Ktoś podłożył ogień w bloku -powiedziała wystraszona.
-Nasze mieszkanie spłonęło ? -niemalże wrzasnęłam.
-Nie ucierpiało tylko mieszkanie pani Mathew..
-Mathew ? -zapytałam
-Tak.
-Sprawdziłaś to o co cię prosiłam ?
-Tak rozmawiałam z kilkoma osobami.Pani Mathew miała syna ale on zginął gdy miał zaledwie 8 lat.
Potem rozwiodła się z mężem i zamieszkała tutaj.Nikogo nie ma -powiedziała
-Gdzie pani Mathew ? -zapytałam nerwowo.
Nie to nie możliwe.Czyli kim jest Victoria ?
Przecież podobno jest jej wnuczką ale jeżeli jej syn miał tylko 8 lat to..
Niemożliwe aby miała wnuki a fakt ,że jest sama burzy wszystkie moje dotychczasowe teorie.
Rozglądałam się nerwowo po okolicy próbując odszukać postać starszej pani.
Kto mógł podpalić jej mieszkanie ?
Ona nikogo nigdy nie wpuszcza tak łatwo.
A może kobieta sama przez przypadek spowodowała pożar.
Gdy zauważyłam jej siwe włosy na noszach natychmiast podbiegłam w jej kierunku.
Tłum zbierał się coraz większy a syreny tylko wszystkich ogłuszały.
-Przepraszam -powiedziała przechodząc obok sanitariusza.
Podeszłam do karetki i spojrzałam na bladą twarz pani Mathew.
-Jest pani kimś z rodziny ? -zapytał odpychając mnie od kobiety.
Ja w tym czasie złapałam z nią kontakt wzrokowy.
Otworzyła szerzej oczy i natychmiast starała się ściągnąć z twarzy maskę.
Pomogłam jej i spuściłam głowę minimalnie w dół.
-Co się stało ?-zapytałam powoli.
Wzruszyła delikatnie ramionami aby następnie złapać mnie za dłoń.
Ścisnęła ją i spojrzała w moje oczy.
-Uciekaj póki możesz -szepnęła i z powrotem założyłam maskę tlenową.
Nim miałam okazję się odezwać zostałam odsunięta od siwowłosej.
Wsadzoną ją do karetki i ruszono pojazdem.
Przedzierałam się przez tłum próbując dostać się do matki.
Niestety na marne,Wokół mnie gromadziło się wiele ludzi ,od zawsze miałam straszne problemy z kierunkami.Gubiłam się często co mnie bardzo irytowało.
Najgorzej było w tłumie osób.Wtedy całkowicie nie panowałam nad wszystkim.
Przed oczami mignęła mi postać moje ojca.
Zyskując nadzieję,ruszyłam w jego kierunku .
Nim się obejrzałam zniknął wśród ludzi a mi robiło się coraz cieplej.
Zaczęłam płytko oddychać ,potrzebowałam powietrza,potrzebowałam własnej przestrzeni.
Zaczęłam panikować,nie zważając na ludzi zaczęłam taranować sobie drogę.
Włosy wchodziły mi na twarz co utrudniało mi ruch.
Potknęłam się ale szybko zyskałam znów równowagę.
Rozejrzałam się i dostrzegłam puste spojrzenie Victorii.
Wzięłam głęboki oddech gdy ruszyła w moim kierunku.
Uciekaj
Posłuchałam sama siebie i przeniosłam swój ciężar na jedną nogę a potem na drugą.
Znów przedzierałam się przez tłum,nerwowo rozglądałam się za kimkolwiek znanym mi.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie a potem żelazny uścisk na moim ramieniu.
Próbowałam się wyrwać oprawcy ale nie byłam w stanie.
Miałam zbyt mało siły.
Spróbowałam odwrócić się do tyłu ale nie pozwolono mi na to.
Byłam pchana w nieznanym mi kierunku.Wciąż łapałam powietrze a oddech był płytki.
Denerwowałam się coraz bardziej,bałam się,nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Gdy tłum zaczął się rozluźniać ,uścisk na moim przed ramieniu zaostrzył się
a ja sama zostałam mocnej dociśnięta do klatki piersiowej osoby za mną.
Był to chłopak lub mężczyzna.
Po dotyku wiedziałam ,że ma dużo siły.
W porównaniu do mnie.
Próbowałam się wyrwać ale nie miałam nawet jak.
Miotałam się,stawałam się to wszystko było niczym w stosunku do jego osoby.
-Przepraszam -usłyszałam szept na uchem.
Otworzyłam szerzej oczy zdziwiona jego słowami.
Za co mnie przeprasza ?
Może chce mnie puścić ?
Przygotowałam się na jego brak dotyku ale jedyne co poczułam do nagłe szarpnięcie i jak ktoś zakłada mi materiał na oczy.
Znów zaczęłam się szarpać ale tym razem poczułam uszczypnięcie w zgięciu łokcia.
To była igła...
Ktoś mi coś podał...
***
Mam nadzieję ,że podoba wam się fabuła ♥
Dziękuję za pierwsze komentarze i mam ogromną prośbę.
Jeżeli macie macie możliwość podawajcie tego bloga dalej ♥
środa, 4 lutego 2015
2
-To niesamowite ,że mieszkasz w tym bloku co ja -zaśmiała się szatynka.
Spojrzałam na nią przez chwile ale szybko odwróciłam głowę.
Weszłam przez ciemne drzwi i przeszłam obok pani.Adams posyłając jej jedynie
krótki uśmiech.
-To niesamowite ,że nigdy cię wcześniej nie wiedziałam -rzuciłam z przekąsem.
-Często wyjeżdżam -zaśmiała się sztucznie.
Coś mi nie pasowało w tej dziewczynie a mówić "coś" mam na myśli wszystko.
Chwile szłyśmy z ciszy pokonując kolejne schodki.
-To właściwie gdzie mieszkasz ? - zapytałam gdy minęliśmy 2 piętro.
-Tutaj -powiedziała szybko wskazując na drzwi.
Spojrzałam na nią otwierając szerzej oczy.
-Jak to ? Tutaj mieszka Pani Mathew -oznajmiłam
-Tak to moja babcia.Tak moja babcia -powiedziała szybko.
-Uh.Nigdy nie wspominała o dzieciach a tym bardziej o wnukach.
Zagryzłam nerwowo wargę.
-Poczekam aż wejdziesz -uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
Widziałam przez chwile niezadowolenie na jej twarzy ale puściłam to mimowolnie.
-Dziękuję ,jesteś strasznie miła-zaśmiała się - a ty gdzie mieszkasz ?
-Wyżej -powiedziałam na odczepne
-Ah.To na razie -powiedziała dalej stojąc w miejscu.
-Ok pa.Poczekam chwile
Dziewczyna zmieniła uśmiech w grymas ale po chwili zapukała do drzwi.
Czekam aż ktoś otworzy a właściwie to pani Mathew.
Nagle drzwi zaskrzypiały a w progu pojawiła się niska postać siwej kobiety.
-Dzie..-zaczęła ale szatynka natychmiast jej przerwała
-Cześć babciu -pisnęła wręcz wchodząc szybko do mieszkania nie dając dojść do słowa pani.
Weszłam do mieszkania dalej zastanawiając się nad sytuacją która miała miejsce zaledwie chwile temu.Związałam włosy w koka i ruszyłam do kuchni.
Uśmiechnęłam się gdy mój wzrok padł na butelkę soku która stałą na blacie.
Chwyciłam ją w dłoń a w drugiej umieściłam szklankę.
Przechodząc przez salon ruszyłam swojego pokoju.
Nie był on wielki ale spełniał moje oczekiwania.
Usiadłam na łóżku sięgając po pilota od telewizora.
Jęknęłam cicho kiedy zobaczyłam jakieś głupie reality show.
Westchnęłam i wyciągnęłam rękę w kierunku torby.
Zanurzyłam dłoń i miałam wyciągnąć telefon gdy poczułam szorstki materiał pod opuszkami moich palców.Potrząsnęłam głową i przyciągnęłam dłoń do siebie.
Zmieszałam się gdy zauważyłam małą złożoną karteczkę.
Przekręciłam głowę na bok i rozłożyłam ją.
Spojrzałam na nią przez chwile ale szybko odwróciłam głowę.
Weszłam przez ciemne drzwi i przeszłam obok pani.Adams posyłając jej jedynie
krótki uśmiech.
-To niesamowite ,że nigdy cię wcześniej nie wiedziałam -rzuciłam z przekąsem.
-Często wyjeżdżam -zaśmiała się sztucznie.
Coś mi nie pasowało w tej dziewczynie a mówić "coś" mam na myśli wszystko.
Chwile szłyśmy z ciszy pokonując kolejne schodki.
-To właściwie gdzie mieszkasz ? - zapytałam gdy minęliśmy 2 piętro.
-Tutaj -powiedziała szybko wskazując na drzwi.
Spojrzałam na nią otwierając szerzej oczy.
-Jak to ? Tutaj mieszka Pani Mathew -oznajmiłam
-Tak to moja babcia.Tak moja babcia -powiedziała szybko.
-Uh.Nigdy nie wspominała o dzieciach a tym bardziej o wnukach.
Zagryzłam nerwowo wargę.
-Poczekam aż wejdziesz -uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
Widziałam przez chwile niezadowolenie na jej twarzy ale puściłam to mimowolnie.
-Dziękuję ,jesteś strasznie miła-zaśmiała się - a ty gdzie mieszkasz ?
-Wyżej -powiedziałam na odczepne
-Ah.To na razie -powiedziała dalej stojąc w miejscu.
-Ok pa.Poczekam chwile
Dziewczyna zmieniła uśmiech w grymas ale po chwili zapukała do drzwi.
Czekam aż ktoś otworzy a właściwie to pani Mathew.
Nagle drzwi zaskrzypiały a w progu pojawiła się niska postać siwej kobiety.
-Dzie..-zaczęła ale szatynka natychmiast jej przerwała
-Cześć babciu -pisnęła wręcz wchodząc szybko do mieszkania nie dając dojść do słowa pani.
Weszłam do mieszkania dalej zastanawiając się nad sytuacją która miała miejsce zaledwie chwile temu.Związałam włosy w koka i ruszyłam do kuchni.
Uśmiechnęłam się gdy mój wzrok padł na butelkę soku która stałą na blacie.
Chwyciłam ją w dłoń a w drugiej umieściłam szklankę.
Przechodząc przez salon ruszyłam swojego pokoju.
Nie był on wielki ale spełniał moje oczekiwania.
Usiadłam na łóżku sięgając po pilota od telewizora.
Jęknęłam cicho kiedy zobaczyłam jakieś głupie reality show.
Westchnęłam i wyciągnęłam rękę w kierunku torby.
Zanurzyłam dłoń i miałam wyciągnąć telefon gdy poczułam szorstki materiał pod opuszkami moich palców.Potrząsnęłam głową i przyciągnęłam dłoń do siebie.
Zmieszałam się gdy zauważyłam małą złożoną karteczkę.
Przekręciłam głowę na bok i rozłożyłam ją.
"Twój czas nadszedł"
Wstrzymałam oddech widząc literki ułożone w jedno zdanie,trzy słowa,16 liter.
Przez głowę przeleciało mi mnóstwo myśli.
Skąd ta kartka ? Kto jest nadawcą ? I czy aby to ja jestem jej odbiorcą ?
Westchnęłam głośno gdyż nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne z tych pytań.
Poprawiłam się na łóżku chociaż nie było mi niewygodnie.
Analizowałam wszystkie możliwe momenty kiedy karteczka mogła znaleźć się w mojej torbie.
Niestety nic nie przyszło mi do głowy.
Jęknęłam cicho czując się bezradna.
Zastanawiałam się czy powiedzieć o tym rodzicom czy może odpuścić.
-Hej mamo -powiedziałam cicho.
-Hej skarbie coś się stało ,że dzwonisz ? -zapytała a ja słyszałam jak głos jej drży.
-Nie nic -skłamałam
-Po prostu chciałam się spytać kiedy będziecie w domu z tatą
-Och skarbie -jęknęła -dzisiaj nie wrócimy do domu,zostawiłam ci kartkę w kuchni przecież.
Zdezorientowana wstałam z łózka i szybko ruszyłam przez hol w kierunku salonu a następnie kuchni.
Nerwowo rozejrzałam się po kuchni ale nie zauważyłam żadnego papieru.
-Nie ma -próbowałam opanować głos.
-Jak nie ma ? -zapytała -powiesiłam na lodówce z boku.
Gdy usłyszałam słowa matki natychmiast ruszyłam do lodówki i zauważyłam biały świstek.
Odetchnęłam z ulgą czując szorstkość pod opuszkami palców.
-Jest
-Co ty taka nerwowa ,stało się coś ? -zapytała niepewnie.
-Nie,wszystko w porządku.
-Okey.To do zobaczenia jutro,kochamy cię skarbie
-Ja was też -powiedziałam i wcisnęłam czerwony przycisk tym samym kończąc rozmowę ze swoją matką.
Spojrzałam przelotnie na papier w mojej dłoni a następnie zwinęłam go w kulkę i wyrzuciłam do kosza.
Przeciągnęłam się stojąc na środku kuchni a potem delikatnie ziewnęłam.
Już bardziej spokojna ruszyłam do swojego pokoju po drodze zamykając drzwi wejściowe.
Chwyciłam swoją piżamkę która składającą się z szortów i koszulki logo Chicago Bulls.
Mój tata wręcz ich kochał przez co zaraził również mnie.
Ruszyłam nogami i już po chwili stałam po środku łazienki.
Rozpuściłam włosy i przemyłam twarz tonikiem,zmywając tym samym resztki tuszu.
Rozebrałam się i weszłam pod ciepły strumień wody który zdążyłam ustawić wcześniej.
Umyłam włosy a następnie ciało.
Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem.
Popsikałam dezodorantem a potem ubrałam w strój do spania.
Ruszyłam prosto do łóżka.
Opadłam na poduszkę i zasnęłam.
Obudziło mnie mocne walenie do drzwi,które po chwili ucichło.Szybko zerwałam się z materaca i ruszyłam do drzwi wejściowych.
Niepewnie przekręciłam klucz i delikatnie wysunęłam głowę przez framugę.
Gdy nikogo nie zauważyłam otworzyłam je szerzej wychodząc na klatkę schodową.
Miałam spowrotem wejść do mieszkania gdy pod stopą poczułam dziwny dotyk.
Schyliłam się i sięgnęłam po karteczkę.
"Twoje życie to gra ,
ja mam jokera"
***
Jak się podoba ?
Mam nadzieję ,że nie ma dużo błędów ♥
Dziękuję za pierwsze komentarze ♥
Rozdział miał być dłuższy ale
jakbym tak zrobiła to za szybko akcja by się zaczęła.
Czekam na waszą opinie ♥
czwartek, 29 stycznia 2015
1
Weszłam do dużej kawiarni zlokalizowanej w centrum Los Angeles.Kochałam to miasto.
Jest ono piękne zarówno w dzień jak i w nocy.
Usiadłam na swoim ulubionym miejscu tuż przy oknie i wyjrzałam przez nie.
Jak codziennie mignęła mi się postać dziecka uczącego się jazdy na desce,czy postać starszego biznesmena który usilnie próbował zdążyć na spotkanie.
Grupka młodych osób przechodziła obok głośno się śmiejąc.A zaraz za nią szła skulona dziewczyna z papierosem w ręku.
Im częściej podziwiałam to miasto , tym częściej zwracałam uwagę ,że tutaj nie ma tylko szczęśliwych ludzi.Są również ci smutni ,którzy boją się odrzucenia albo już zostali z niczym,
-Twoja kawa
Usłyszałam głos nad sobą i zauważyłam uśmiechniętą postać Fiony.
Ma ledwie 40 lat i jest właścicielką tego uroczego miejsca.
Posłałam jej uśmiech i skinęłam głową.
Kobieta odwróciła się i podążyła do reszty klientów.
Nie musiałam stawać w kolejce ,jak tylko pojawiałam się w kawiarni od razu dostałam swoje ukochane cappuccino z bitą śmietaną i polewą czekoladową.Tak wiem bomba kaloryczna ale ja i tak kocham to i nie mogłabym przestać.To jest strasznie uzależniające.
Wyciągnęłam telefon i pojawiło mi się powiadomienie o tym ,że za 3 dni mam urodziny.
Tak wreszcie będę miała skończone 18.
Och przepraszam zapomniałam się przedstawić.
Mam na imię Danielle Collins.Mieszkam w tym mieście aniołów i jak na razie jest cudownie.
Nie ma takiej najlepszej przyjaciółki ale za to mam dużo znajomych.
Mieszkam w mieszkaniu które znajduje się w centrum miasta.
Razem ze mną mieszka moja ciocia i wujek.Ale i tak wolę mówić im po imieniu.
Są dla mnie rodzice ,których niestety nigdy nie poznałam i chyba nie chce.
Według opowiadań Leny,rodzice chcieli mnie oddać do domu dziecka ale ciocia szybko zareagowała i stała się moim prawnym opiekunem.Dziwne jest ,że mimo iż są tyle że sobą nie chcą mieć dzieci.Dobra nie to ,że nie chcą ale z tego co słyszałam Nathan ma jakieś problemy i ciotka woli nie ryzować zdrowiem ukochanego.
A szkoda bo bym chciała w domu takiego małego bobasa który mimo krzyków i płaczu rozśmieszałby mnie swoim dziecięcym zachowaniem.
Och zeszliśmy z tematu.Więc kontynuując skończyłam niedawno szkołę i jestem już w miarę wolna.Cieszę się z tego.Raz chciałam spotkać się z rodzicami ale wujek mówił ,że nie jest to dobry pomysł.Pewnego dnia Lena pokazała mi zdjęcie całej rodziny,kiedy spytałam się o jednego chłopca powiedziała ,ze to mój brat.Zrobiło mi się przykro ,że rodzice chcieli mnie oddać a mój brat był dla nich ideałem chyba.
Z drugiej strony zaś nie dziwnie im się ,nie jestem ładna ani urocza.
Nie wyglądam tak pięknie i nie zachowuje się czasami normalnie więc czego by oczekiwać.
Pamiętam jak ciotka kazała mi zachowywać dystans do osób ,nie pozwalała aby mówiła gdzie mieszkam więc po prostu nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego jak piżama party czy zwykłego wieczoru z przyjaciółmi.
Moim "rodzice" strasznie się troszczą o mnie i jest to aż nienormalne.
Mimo wszystko ich na prawdę kocham.Może nie dali mi życia ale dali mi dach nad głową,ciepło i miłość.I za to im bardzo dziękuję gdyby nie oni byłabym..właściwie to nie wiem gdzie bym była.
Oni są dla mnie ważni i nie chce aby to się zmieniło.
Przechyliłam filiżankę i do końca wypiłam już swój napój.
Delikatnie oblizałam wargi i wstałam z miejsca.Sięgnęłam po torbę i zabrałam brudne naczynie.
Podeszłam do lady,postawiłam porcelanę przed Fioną i dałam jej całusa w policzek.
-Miłego dnia skarbie -uśmiechnęła się
Pomachałam jej jeszcze i wyszłam z kawiarni.Gdy tylko przekroczyłam próg moje policzki otuliły promienie słoneczne.Delikatnie się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę mieszkania .
Po drodze jak codziennie minęłam park i plac zabaw na którym bawiły się małe dzieci.
Śmiejąc się głośno i skacząc dookoła swoich rodziców a oni z radością podnoszą swoje pociechy i mocno trzymając w objęciach.
Doświadczyłam czegoś takiego z Nathanem.Opiekuje się mną jak własnym dzieckiem i jestem z tego szczęśliwa ale czuje niedosyt.Gdzieś głęboko wolałabym aby zajmowali się mną prawdziwi rodzice ale nie wszystko można mieć.
-Przepraszam
Powiedziałam od razu czując jak zderzam się z innym ciałem.Spojrzałam na osobę i dostrzegłam ,że jest to dość ładna dziewczyna.
-Nie to ja przepraszam mogłam bardziej uważać-uśmiechnęła się nieznajoma.
-Victoria -wyciągnęła dłoń w moim kierunku
-Danielle ,miło mi poznać
-Oj uwierz ,że mi bardziej -powiedziała pod nosem
-Co? -zapytałam zdziwiona jej wypowiedzią.
-A nic tylko tak mruczę coś -zaśmiała się nerwowo.
-Okey.Musze już iść -powiedziałam posyłając jej uśmiech.
-A w którym kierunku idziesz ?
Spojrzałam na nią niepewnie i wskazałam kierunek swojej drogi.
-O jak super.Idziemy w tym samym kierunku -powiedziała i pociągnęła mnie za ramię.
O co chodzi tej lasce ?
***
Hej ♥ To moje pierwsze opowiadanie o 5SOS a dokładniej o Hemmings'ie jak już zauważyłyście.
Mam nadzieje ,że nie zanudzę was bo na prawdę mam cudowny pomysł na to opowiadanie.
Będzie inne od wszystkich i mam nadzieję ,że przypadnie wam do gustu ♥
Podoba się to wyraźcie swoją opinię.
Drugi rozdział na pewno nie pojawi się do końca tygodnia ponieważ na koniec ferii wyjeżdżam i nie będzie wifi :'(
tt: @believeis_juju
Subskrybuj:
Posty (Atom)